wtorek, 26 maja 2015

zmiany, wielkie zmiany

Remont się zaczął na całego, a nawet zbliżył ku końcowi. Klika dni wyczerpującej pracy od rana do wieczora i mamy pierwsze efekty. Niestety najgorsze zostało czyli wykończenie i posprzątanie całego bajzlu. Znając życie do końca roku nam z tym zejdzie, zwłaszcza że coraz mniej ruchliwa jestem.


Rozbiórka łatanego, dziurawego dachu... Jak się okazało w niektórych miejscach było już kilka warstw papy i lepiku co wcale nie zabezpieczyło przed dalszym kapaniem. 
Ściągnięcie górnej warstwy odkryło wady konstrukcyjne dachu i zbutwiałe belki, których nie przewidywaliśmy do wymiany...

Żeby zakotwiczyć konstrukcję nośną dachu trzeba było trochę podkuć  mury.

Ekipa przy pracy, ja zaś robiłam za zaopatrzenie kulinarne.
Płyta OSB była naszym głównym materiałem zamiast desek.


Najlepsza ekipa pod słońcem po zakończeniu krycia dachu płytami. Chłopcy spisali się na medal. Z powodu kilku niespodzianek zajęło to dłużej niż projektant przewidział, ale dali radę bez większych awarii.




A tu już początek pracy z gontem bitumicznym...

Tak wygląda ułożona i przymocowana układanka z gontów.
Remont nas wypompował z sił i finansowo. Niestety sprawdziło się porzekadło, że trzeba zakładane koszty remontowe mnożyć razy dwa. Jednak efekt warty był nakładu. Do wykonania zostały wszystkie uszczelnienia i wykończenia murów, a także wymiana desek po bokach dachu (nie wiem jak to się fachowo nazywa) i może na jesieni nazbieramy na jakąś rynnę, żeby nam nie kapało na drzwi i krzaczorki prosto z dachu. Dodatkowo jeszcze trzeba będzie co najmniej raz zaimpregnować drewniane elementy i płytę OSB, która jest na wierzchu.
Już niebawem lato, więc będzie okazja do sprawdzenia czy nasza wiata choć trochę cienia daje. a jak będzie za mało zawsze jest możliwość powieszenia parawanów na konstrukcji werandy, które można też zwilżać co złagodzi klimat sawanny panujący na naszych działkach.

niedziela, 17 maja 2015

majowe wyzwanie

Nie miała baba kłopotu, to sobie wymyśliła kolejne zajęcie...
Z racji stanu mojego preferuję cieniste zaułki, a że brak takowych na mojej działce padło hasło zrobienia daszku - coś w stylu werandy. No ale jak robić daszek to i dach wypadałoby naprawić, a to już większe przedsięwzięcie.
Hasło padło, umiejętności organizacyjno-mobilizacyjne zostały uruchomione. Terminy wstępnie wyznaczone i rozpoczęta część projektowa, a także co najważniejsze wycena. Będzie czas na poważne działania. :)
 Strefa wypoczynkowa wyznaczona małymi fundamentami pod belki werandy. Będą schły i czekały na dalsze części konstrukcji.
 Piaskownica malowana jesienią wreszcie złożona i zaopatrzona w piasek. Będzie jeszcze trzeba dosypać, bo jakoś mało nazbieraliśmy, ale to w swoim czasie. Ważne, że młody zadowolony ze swojego miejsca.
 Obawiam się, że piękny wstępny ład zostanie znów zaburzony. Będzie sprzątania i układania...
 Grządki zaś spokojnie czekają na swoją kolej...

środa, 6 maja 2015

kwietniowe podsumowanie

 W kwietniu dalej działania porządkowo-grządkowe. Poplewiliśmy dalsze kawałki naszej ziemi i przykryliśmy folią. Pod białą włókniną są już posiane kolejne warzywka takiej jak buraczek, skorzonera, rozsada sałaty i inne.
 Szczypiorki już wzeszły i zaczęły wabić robale. Obok będzie groszek ozdobny - zaczął już wschodzić więc niebawem trzeba będzie mu stworzyć jakąś podporę. Poniżej mamy truskaweczki, które wyglądają jakby się przyjęły, jak trochę popada będzie im tam raźniej.

 Kwiaty obczyszczone i mają teraz pole do popisu - mam nadzieję że nie wyschną na tym naszym pustkowiu i ładnie będą kwitły. Uwielbiam kwiaty na ogrodzie więc czekam na nie z niecierpliwością.
 Kącik ziołowy jeszcze słabo ogarnięty, ale wszystko przede mną.
 Bób już pięknie wschodzi i będzie nas cieszył pysznościami latem. Widać tu przerwę między rzędami - pierwsza paczka wzeszła, następna siana tydzień później wcale, a kolejna z przerwami. Kupiłam nasiona różnych firm bo dalej testuje i tu jest doskonały przykład tego, że niektórzy biorą kasę a sprzedają byle co.

Sąsiedzi postawili nową altankę na pustej działce i już zabierają się za jej wykończenie. Miałam nadzieję, że będzie dawać trochę cienia, ale niestety słońce nie chce się za nią chować i będziemy musieli sobie poradzić z nim sami. Za to już tak nie wieje.
Wycięliśmy stare konary i chłopcy wykopali korzenie, więc już teren zielony jest oczyszczony z drewnianych kikutów. Sąsiadka zamówiła je sobie do spalenia. Małymi krokami zmierzamy do osiągnięcia celu.